Koniec roku to dziwny moment. Z jednej strony podsumowania, z drugiej – wewnętrzny sąd nad samym sobą. Patrzymy na to, co nie wyszło, co się rozpadło, czego nie dowieźliśmy, gdzie zabrakło sił. I bardzo łatwo wtedy przykleić sobie etykietę: „przegrany rok”, a zaraz potem – „ja jestem przegrany”.
![]() |
| Ilustracja: Redakcja, AI ChatGPT |
Zatrzymajmy się tu na chwilę.
Powiem to wprost, bez owijania w bawełnę, ale z szacunkiem:
Jeśli tu jesteś i czytasz ten tekst – nie jesteś przegrany.
Porażka to nie to samo co klęska
Porażka jest wydarzeniem.
Klęska byłaby rezygnacją z siebie.
Większość ludzi nie przegrywa dlatego, że im się nie udało. Przegrywa wtedy, gdy przestaje próbować, czuć, szukać sensu. Ty wciąż szukasz. To już bardzo dużo.
Ten rok mógł być trudny. Może nawet bolesny. Może coś zabrał: pewność, relacje, zdrowie, stabilność, wiarę w siebie. Ale… każdy rok, nawet najbardziej poturbowany, coś również daje. Czasem są to rzeczy tak ciche, że je przeoczamy.
Gdzie były pozytywy? Sprawdź uważnie
Nie pytaj na razie: „co osiągnąłem?”
Zapytaj inaczej:
-
Czego się o sobie dowiedziałem?
-
Co przetrwałem, choć wydawało się nie do uniesienia?
-
Jakie granice wreszcie zauważyłem?
-
Kogo lub czego nauczyłem się nie tolerować?
-
Gdzie byłem słabszy – i pozwoliłem sobie na to bez wstydu?
To są fundamenty. Bez nich nie ma trwałego wzrostu, nawet jeśli Instagram próbuje nas przekonać, że rozwój osobisty to tylko checklisty i sukcesy.
Czasem największym sukcesem jest… nie złamać się
Może ten rok nauczył Cię odpoczynku.
Może powiedział „dość” w Twoim imieniu.
Może wyhamował coś, co i tak zmierzało w złym kierunku.
Może ochronił Cię przed drogą, która wyglądała atrakcyjnie, ale prowadziła donikąd.
Są lata, które nie budują kariery, ale ratują duszę.
I one też są potrzebne. Ba – bywają kluczowe.
Nie wszystko musi „zaplusować” natychmiast
Jesteśmy wychowani na myśleniu, że każda porażka musi się „opłacić”, najlepiej szybko i spektakularnie. To nieprawda. Niektóre dobre rzeczy dojrzewają długo. Bardzo długo.
To, co dziś wydaje się stratą:
-
może być korektą kursu,
-
może być ochroną,
-
może być przygotowaniem do czegoś, na co wcześniej nie byłeś gotowy.
Nie widzisz jeszcze pełnego obrazu. I to jest w porządku.
Na koniec roku – zamiast wyroku, spróbuj wdzięczności
Nie tej lukrowanej. Prawdziwej.
Wdzięczności za:
-
to, że przetrwałeś,
-
że nie zdradziłeś siebie w kluczowym momencie,
-
że wciąż masz w sobie pytania, a nie tylko cynizm,
-
że uczysz się powoli, ale uczciwie.
To nie jest słabość. To dojrzałość.
I jeszcze jedno – bardzo ważne
Nowy rok nie musi być „lepszy”.
Wystarczy, że będzie prawdziwszy. Bardziej Twój. Z mniejszą presją, większą uważnością i odrobiną życzliwości dla samego siebie.
Jeśli ten tekst do Ciebie trafił, to znaczy, że gdzieś w środku wiesz jedno:
To nie koniec. To tylko kolejny rozdział.
A Ty – mimo wszystko – nadal jesteś w grze.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A Ty co o tym myślisz?