wtorek, 14 listopada 2017

Nie słuchaj każdego


Gdy każdy Cię ciągnie w inną stronę, stajesz się rozchwiany i nie skupiasz się na własnym życiu. Przestań robić to, co Ci każą, wsłuchaj się w siebie, aby wydobyć to, co najlepsze i iść własną drogą.


Michał Wawrzyniak (Kołcz Majk) jest autorem m.in. video-szkolenia "Zakorkowane FLOW" oraz książek: "GURU KULTU..ry", "Hejtoholik, czyli jak zaszczepić się na hejt, nie wpaść w pułapkę obgadywania oraz nauczyć zarabiać na tych, którzy Cię oczerniają", "System 9 Milowych Kroków", "Nie interesuje mnie bycie zwykłym człowiekiem".



środa, 6 września 2017

4 fazy hejtbustera


TANIA SIŁA ROBOCZA
NA ZAWSZE!

Moje dzisiejsze zdanie na ten temat ukształtowało się przez lata walki. Dlatego nie oczekuję od Ciebie, że od razu je zrozumiesz lub przyjmiesz. Pokażę Ci więc 4 fazy, przez które wszyscy przechodzimy. Jedni idą dalej, inni potrafią się zawiesić i utknąć.

Dobrego pracownika nie jest łatwo znaleźć. Wie to każdy, kto prowadzi jakiś biznes. Dużo mówią, mało robią. Dużo chcą, coraz mniej realizują. Co zrobić? Takie życie. Podnosimy poprzeczkę wymagań wobec innych, a obniżamy wobec siebie.

Gdyby tak udało się znaleźć taką grupę, która będzie dla nas pracowała, lecz nie będzie sprawiała tych problemów. Będzie wręcz tyrała od świtu do zmierzchu? Przecież to marzenie każdego małego dyktatora (kierowniczka, który przez kumoterstwo załapał się na stołek), obiekt westchnień braci niewolników (zasuwających na szybko przesuwającej się taśmie) oraz przyczyna zmaz nocnych każdego prezesika (guru swojej kolejnej wizji, która ma odmienić świat na lepsze!).

Okazuje się, że jest to na wyciągnięcie Twojej ręki! Ba! Niemal nic nie musisz robić. A gdy już raz uruchomisz system, to działa on bez przeszkód do końca swoich dni!

To zawód przyszłości, istotna funkcja społeczna oraz styl życia. Nosi nazwę: „Jestę Hejterę!”. Tak! HEJTER. To on jest odpowiedzią na Twoje wszystkie rozterki biznesowe. Ha, ha! Przecież bez względu na to, co zrobisz, to i tak pojawi się ktoś, kto będzie Ci tyłek obrabiał. Jest tak czy nie? Jeśli masz trochę oleju w głowie, to widzisz, że w dzisiejszym świecie staje się coraz bardziej popularne mieć jakieś antystanowisko, zamiast ruszyć dupsko i coś samemu zrobić.

Nieważne, jaki zawód wybierzesz. Nieważne, czym się w życiu kierujesz. Co wyznajesz, co lubisz. Gdzie chodzisz, w co się ubierasz. NIC nie jest ważne — ktoś się zjawi i ze wszystkich sił będzie się starał udowodnić, że posiadasz wszystkie jego cechy charakteru. Czyli że jesteś debilem, nieukiem, idiotą, nieudacznikiem, naciągaczem, chamem, agresorem, złośliwcem i tutaj wstaw sobie jeszcze swoje „ulubione” epitety...

Mówi się wręcz, że dzisiejszym wyznacznikiem tego, czy cokolwiek znaczysz, jest liczba Twoich hejterów. Im masz ich więcej, tym ważniejszą osobą jesteś. Nie możesz być gwiazdą, jeśli nie obsmarowują Cię w brukowcach. Nie jesteś nikim znacznym, jeśli nie ma o Tobie memów w sieci. Nie przejdziesz do historii, jeśli nie krążą o Tobie kawały.

Wychodzi więc na to, że obojętnie, co zrobimy, i tak niestety nie unikniemy tego, że inni będą nas obgadywać, oczerniać i mierzyć swoją miarą. Można by było pomyśleć, że wybór pustelniczego życia i ucieczka od uciech doczesności nas uratuje. Hmm... Problem polega na tym, że pewnego dnia ktoś zechce Twej jaskini, słupa, drzewa, poletka i przyjdzie silna grupka z widłami, aby wyjaśnić Ci, że Twoje odosobnienie komuś jednak przeszkadza, ponieważ x, y, z... więc won!

Nie uda się od tego uciec (niestety, przykro mi, ale obserwuję, badam i analizuję ten problem od lat), dlatego też wykorzystajmy to na swoje potrzeby. Pada deszcz — nie płaczmy, tylko napełnijmy beczki. Podlejemy kwiatki w ogródku zebraną w ten sposób wodą. Sypie grad — nie irytujmy się, ale pozbierajmy go, będzie do drinków. Uderzają pioruny — złapmy je, przekierujmy i zmagazynujmy w akumulatorach, a gdy będzie tej mocy wystarczająco dużo, stwórzmy swojego Frankensteina!

Co trzeba więc zrobić, żeby tłumy spędzane do Ciebie przez hejterów spożytkowały swoją energię w jedynym słusznym celu?

GDZIE ICH PRZYJMIESZ?

Musisz mieć jakąś stronę, bloga, profil oficjalny. Coś, co ludzie będą mogli znaleźć. Ponieważ nie wszyscy hejterzy są profesjonalistami. Musisz mieć świadomość, że w większości to nieuki. Więc czasami przekręcą Twoje nazwisko lub podadzą złego linka, a czasami wręcz popełnią największe świętokradztwo — będą o Tobie mówić, ale nie napiszą, gdzie Cię znaleźć!

CZYM CHATA BOGATA!

Staropolanie mawiali: „Gość w dom, Bóg w dom!”. Musisz więc pamiętać o przywitaniu ich chlebem i solą (bez domieszek arszeniku; pamiętaj, chcesz, żeby wracali po więcej!). Wie o tym każdy, kto prowadzi biznes. Próbki i degustacje. Mówię o tym więcej podczas Ekspert Escalator LIVE+, poszukaj tego zapisu VOD — przygotuj swoje 2% i 10%, żeby mogli coś szybko skonsumować (krótkie wpisy na blogu; fajne zabawne fotki, które można skomentować; jakieś swoje przemyślenia warte przekazania dalej).

KLIENT PRZYCHODZI DO CIEBIE KUPIĆ, A NIE POGADAĆ!

Wie o tym doskonale każdy sprzedawca. Klient przyszedł kupić, a nie połazić po sklepie. Ułatw to więc ludziom napędzonym przez hejterów. Miej wyraźne informacje o tym, co produkujesz lub oferujesz. Banery z ofertą, linki do zakupu. Informacje o tym, co nowego w Twojej ofercie. Książki, płyty, gadżety. Im mniejszy próg kwoty zakupu, tym więcej ludzi kupi coś „dla testów”.

KONIECZNIE PODZIĘKUJ!

Jak już pisałem wyżej, z doświadczenia nie tylko swojego wiem, że obojętnie, co zrobisz, a hejter będzie hejterem (czasami się nawróci, ale nie wiem, czy masz czas na tak długie egzorcyzmy). Dlatego też zrozum, że oni to lubią. To sprawia im perwersyjną przyjemność. Jedni onanizują się z gazetką w ręce (inni wyrastają z tego w podstawówce i robią to jak ludzie przed ekranem komputera!), a drudzy wymyślają niestworzone historie na Twój temat lub odwracają kota ogonem, żeby wszystko, co robisz, postawiło Cię w złym świetle.

Dlatego więc podziękuj im za to! Kiedy tylko masz odpowiedni poziom energii i humoru, pisz im wyraźnie, że pomagają w Twoim biznesie, że zarabiasz dzięki nim więcej, że Twoje filmy są wyświetlane częściej, artykuły czytane, a drzwi sklepu otwierają się częściej niż do tej pory. A żeby z tego skorzystać w fazie 4., trzeba najpierw przejść fazy 1., 2. i 3. Do dzieła więc!

FAZA 1. — BOISZ SIĘ COŚ ZROBIĆ 

Masz jakiś pomysł. Zastanawiasz się nad nim. Może go zapisujesz, może rozrysowujesz. Możliwe, że z kimś rozmawiasz — koniecznie ze znajomymi i z przyjaciółmi. Mija sporo czasu, a pomysł finalnie ląduje w koszu. Powód? Boisz się, że to bez sensu. Uważasz, że inni źle o nim pomyślą. Powiedzą Ci, że jest głupi, że wyskakujesz przed szereg, że masz za wysokie mniemanie o sobie, że to na pewno nie wyjdzie.

FAZA 2. — DZIAŁASZ, ALE UGINASZ SIĘ POD KRYTYKĄ I OPINIĄ INNYCH 

Udało Ci się pójść dalej. Zacząłeś coś robić! Hurra! Brawo! To niby tylko jeden krok dalej, ale ma on ogromne znaczenie. Wielu z nas nigdy go nie zrobi. To przerażające, ale ogromna część pomysłów najpierw znika w odmętach umysłu, ponieważ nie jest zapisana — a później chodzimy i zastanawiamy się: „Co to było?! Kurde, to było dobre!”. Następnie jeśli uda Ci się przelać swoje myśli na papier, zachować, to pomysł ginie w szufladzie. Więc Twoja decyzja, żeby pójść dalej, jest czymś istotnym. Niezwykle odważnym krokiem.

Problem w tym, że nie każdy pomysł w momencie powstania jest dopracowany. Mogę się nawet pokusić o stwierdzenie, że jeszcze takiego nie widziałem. Początkowe wizje muszą być przez nas szlifowane. Dopracowywane oraz znacznie zmieniane. Dlatego nie ma szans, żeby przy nowym projekcie nie pojawiły się głosy krytyki, przeciwstawne opinie. Ważne jest więc uzmysłowienie sobie, że to Ty wybierasz, kogo chcesz słuchać! To Ty wybierasz, u kogo chcesz zasięgnąć porady. Jako szewc nie będziesz pytać kucharza, jak się przygotowuje skórę, bo on ją wygotowuje i kroi na paski. Jako modelka nie spytasz o dietę kolegi startującego w zawodach sumo. Przykłady można mnożyć. Każdy ma swój zakres tematów, w jakich się specjalizuje, więc pytanie kogoś od tematu X o Y jest bezsensowne. Nie mówiąc już o tym, że wcale to nie oznacza, że gdy faktycznie pojawi się ekspert z Twojej dziedziny, to Ty nic innego nie zrobisz, tylko od razu ściągniesz majtki i rzucisz mu się na szyję. Bez przesady. Gdyby każdy z wizjonerów słuchał opinii na temat swoich pomysłów, to nie mielibyśmy wielu z nowoczesnych udogodnień. Samochód był bez sensu i Henry Ford powinien odpuścić. Samolot — całkowitą głupotą, więc bracia Wright głupio robili, testując nowe pomysły. Radio miało się nie przyjąć, a telefon powinien mieć duże i łatwe w obsłudze guziki, bo nikt nie będzie dotykał palcem szybki...

Ty tego niestety nie wiesz lub o tym nie pamiętasz. Bo w momencie, gdy ktoś Cię atakuje, przestajesz robić to, co zacząłeś. Przestajesz działać. W tej fazie często odpuszczasz, mówisz: „Dość!”. Lub też po prostu wierzysz w to, co mówią inni, i zgadzasz się z ich wnioskami, że wszystko, czym się zajmujesz, jest bez sensu.

FAZA 3. — NABIERASZ CHWILOWEJ ODPORNOŚCI I ROBISZ SWOJE 

To chyba najtrudniejsza kwestia w tym chorym temacie hejtowania. Jak mam Ci wyjaśnić, że Twoja odporność będzie różna w czasie? Jak mam Ci uzmysłowić, jeszcze zanim osobiście to poczujesz, że Twoja odporność jest iluzją, ponieważ nie można być cały czas odpornym? Nasz system immunologiczny nieustannie pracuje. Cały czas walczy. Jeśli będziemy go nadwerężali, to osłabnie, a wtedy byle przeziębienie nas rozłoży. Jeśli zachorujemy poważnie, stracimy odporność niemal całkowicie, wtedy byle przeziębienie może nas wręcz zabić.

Wirus HIV, który dziś na świecie jest poważnym problemem, infekuje komórki układu odpornościowego jak pasożyt. Dochodzi wtedy do „uśpienia” naszej odporności. Musimy bardzo na siebie uważać. Dbać o siebie tak, jak nigdy dotąd, w przeciwnym razie może się to skończyć tragicznie. Nie znamy jeszcze niestety w 100% skutecznej metody na pozbycie się wirusa HIV z organizmu. Skupmy się jednak na niby mniej groźnym wirusie. Wirusie grypy. Regularnie się zmienia. Non stop opracowujemy nowe szczepionki. Człowiek nie umiera na samą grypę, ale na jej powikłania. Masakra, przyznasz.

Czasami musimy wręcz sami „wyłączyć” lub „zabić” układ odpornościowy, co się robi przy nowotworze krwi, zwanym potocznie białaczką. Najpierw zabijamy układ odpornościowy, żeby go później odtworzyć przeszczepem szpiku. Jak widzisz, począwszy od zwykłych przeziębień, poprzez śmiertelne choroby, aż do powikłań po zwykłych infekcjach jedno jest pewne — im mocniejszy nasz system odpornościowy, tym większa szansa na przeżycie.

Jako że kontekst chorób jest dla nas trudny, boimy się ich, zmieńmy temat na sport. Wybierzmy pływanie. Po przekroczeniu pewnej granicy (gdy już nie sięgasz nogami dna) bez względu na poziom wody możesz się utopić, jeśli nie umiesz pływać. Zaczniesz panikować, zepniesz się i katastrofa gotowa. Oczywiście jeśli ktoś Ci wepchnie twarz w miskę zupy, a Ty umiesz pływać, to istnieje ryzyko, że za bardzo Ci to nie pomoże. Nie mówimy jednak o przygodach typu odwiedziny wujka z mafii, ale o kontekście nauki/praktyki. Jeśli jednak poćwiczysz, pójdziesz na kurs, spędzisz trochę czasu w wodzie lub też zaczniesz wcześnie naukę, to możesz wręcz czerpać przyjemność z pływania.

Tego się więc trzymajmy! Pracujmy nad sobą, tak jak teraz czytamy tę książkę czy też tak jak pracowaliśmy wspólnie w sieci podczas spotkań na trasie #HejtBusters. Zwiększajmy swoją wiedzę o hejcie, o jego rodzajach, o tym, czym go się je. Uczmy się o sposobie reagowania na hejt. Bawmy się nim, gdy mamy na to siłę i czas. Unikajmy go, gdy jesteśmy przemęczeni i podatni na negatywne emocje. Nie chcemy złapać niepotrzebnego doła. Szukajmy fachowców. Prośmy o pomoc. Nie chowajmy głowy w piasek.

Przyjdzie bowiem taki moment, gdy na tyle się uodpornimy, że w danej chwili będziemy mieli dużo więcej odwagi niż w innych momentach. Możesz użyć kolejnej metafory, że „nasz zbiornik” z odwagą i pewnością siebie będzie pełen. Wtedy działajmy. Róbmy swoje. Wyjdźmy do świata ze swoimi pomysłami. Odkrywajmy nowe terytoria, testujmy nowe sposoby zachowań i reakcji. Bawmy się życiem!

FAZA 4. — CZERPIESZ KORZYŚCI Z HEJTU 

Najtrudniejszy poziom, ale po jego osiągnięciu możesz czerpać najwięcej korzyści. Gdy uświadomisz sobie, że z chamstwem, agresją i idiotyzmem nie wygrasz. Na krótką metę, w pojedynku, w zwarciu czasami Ci się udaje. Lecz w tym momencie jest nas o wiele za mało. Zbyt wiele osób chowa głowę w piasek. Dlatego miej świadomość, że odporność jest tylko chwilowa. A najlepsze, co można zrobić, to przekierować hejt w taki sposób, aby czerpać z niego korzyści. W końcu są media, które wręcz żyją z hejtu. Są ludzie, którzy na hejcie wobec innych zbudowali swoją rozpoznawalność, swoje marki i biznesy.

Dlaczego więc Ty nie możesz tego zrobić, o wiele bardziej etycznie i bar dziej ekologicznie? Hejter, zarabiając na Twojej niedoli, nieszczęściu, robi źle. Karmiąc się Twoimi problemami jak wirus, hejter rozlewa problem jak plamę oleju. Pożera zdrowe tkanki jak rak. Chcesz żyć swoim życiem, a on podbiega i dźga Cię zarażoną strzykawką, śmiejąc się jak obłąkany. Czasami zrobi to dla żartu, czasami z nudy, a często dlatego że Ci zazdrości. Atakuje Cię. Tak długo już to robi, że nie widzi w tym nic złego. Zresztą nawet w tej książce pisałem już: nie obwiniaj wilka za to, że chce zjeść trochę krwistego. Cofnijmy się do momentu, gdy hejter powstaje, a zrozumiemy, że często takim się staje, ponieważ to my go odtrąciliśmy. Skupmy się teraz na przyjęciu na klatę tematu. Zamiast odbijać cios, możemy go przekierować. Jak w sztukach walki. Wykorzystać siłę przeciwnika przeciwko niemu. On nas kopie, a my odskakujemy, przez co on się wywraca i robi z siebie błazna.

To nam jednak za wiele nie da. Musimy być mądrzejsi. Musimy wykorzystać tę jego energię, aby wykonała za nas pewną pracę. Wykorzystujemy więc to, co on przeciwko nam zrobił. Ktoś rozlał olej. Możesz się więc poślizgnąć, możesz się niestety wywrócić. Lecz olej możesz też podpalić i sprawić, żeby było jaśniej, gdy wokół panuje już mrok. Cieplej, gdy jest zimno. Możesz zebrać ten olej i przelać do butelek. Dać, podarować, sprzedać, przekazać innym. Nasmarować stare zawiasy. Możesz wiele zrobić z tym olejem, zamiast go łykać jak pelikan. Wtedy zalegnie Ci na żołądku. Dlaczego do tego dopuszczać?

Wiem, że dla osoby niedoświadczonej to trudna koncepcja. Wiem, że daleka droga, aby ją zrozumieć. Co z tego? Istotne jest, że już wiesz, że tak można, a nawet trzeba. Jeśli pada deszcz, to sprzedajesz parasole, a nie stękasz i narzekasz. Jeśli jest gorąco, to oferujesz zimne napoje oraz ochłodę. Dopasowujesz się do sytuacji, zamiast się nią irytować. 

Osobiście przez wiele lat słyszałem, jakim to nie jestem guru. Jednak gdy guru mody i gotowania jest OK, to już guru inspiracji, mówców czy też przekazywania swojego punktu widzenia już OK nie jest. Wręcz jest be! Niedobry. Naciąga ludzi. Biedaczyska zostają siłą zaciągnięci na sale szkoleniowe, tam przypinani są pasami do krzeseł, ktoś na nich krzyczy i każe im zmienić swoje myślenie. Później oni jak zombie nie mogą wrócić do swojej rzeczywistości. Zmieniają się. Są inni! To jest przecież straszne. Nie wiem, czy dałbym radę wypisać, jak wiele bredni słyszałem i pewnie jeszcze usłyszę o swoim zawodzie, co do którego nazwy sam mam ogrom wątpliwości... Nadal nie wiem, jak o sobie mówić. Czy jestem guru mówienia, czy ekspertem od uwalniania ludzkiego potencjału, czy mówcą, czy coachem, czy mentorem — mało to ważne. Istotne jest jedno — dostawałem w twarz łatką guru. Napisałem więc o tym książkę. Nazwałem ją, jak już wiesz, Guru kultu..ry. Przewrotna, kontrowersyjna i ostra nazwa, przyznasz. Dziś używamy łatki guru wewnątrz naszej społeczności. Śmiejemy się z niej, a gdy hejterzy próbują jej używać, reklamują moją książkę. Dziękuję Wam za to. Jest bestsellerem od wielu miesięcy. Świetnie się sprzedaje i bardzo pomaga ludziom. Uwielbiam Was, moi darmowi, niestrudzeni i najbardziej lojalni przedstawiciele handlowi — hejterzy!


Michał Wawrzyniak 












Nie interesuje mnie bycie zwykłym człowiekiem: Szczęście


Nie interesuje mnie bycie zwykłym człowiekiem, który ciągle marzy o szczęściu, ale nic z tym nie robi. Nie interesuje mnie czekanie na szczęście. Chcę zacząć zauważać je i kolekcjonować. Jak drobne okruszki lub piękne motyle, które przylatują na chwilę. A co interesuje Ciebie?

SZCZĘŚCIE

#MENTAL FRAME 
Weź marzenie, wyciągnij je z głowy. Zapisz je lub narysuj, dodaj liczby i daty. Teraz zacznij szukać drogi do jego realizacji. 
— Michał Wawrzyniak 

Czemu jest takie ważne?

I czemu zawsze od niego zaczynamy oraz do niego wracamy? Szczęście? Czy dlatego, że po to się urodziliśmy, żeby być szczęśliwi? Czy szczęście trafia się nam jak ślepej kurze ziarno? A może na szczęście trzeba zasłużyć, zapracować i odpowiednio je zebrać? 

Wiele lat temu, na samym początku mojego „ponownego przebudzenia”, natrafiłem na jedną bardzo mocną technikę — Core Transformation — zapewne pamiętasz ten fragment z mojej pierwszej książki Guru kultu..ry.

W skrócie: rozwijałem się i czytałem od dzieciństwa, po czym zabrakło mi na to pieniędzy, poszedłem więc do pracy i... na jedenaście lat porwała mnie branża IT, sprzedałem swoje marzenia. Dopiero rozwód i rozpoczęcie wszystkiego od nowa, gdy właśnie nie czułem już prawie wcale szczęścia ani w pracy, ani w życiu, sprawiły, że ponownie zacząłem pracować nad swoją głową świadomie. Szkoliłem się wtedy u śp. Andrzeja Batki i na jednym z jego szkoleń wykonywałem tę technikę. Teoretycznie jest bardzo prosta, ponieważ zadajesz sobie lub osobie prowadzonej serię prostych pytań. Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu? Gdy odpowiadasz, to szukasz dalej i głębiej. Na przykład, jeśli teraz zapytam Cię w obecnym poziomie świadomości, co jest takiego istotnego w Twoim życiu, czego szukasz i czego Ci brakuje, to odpowiedzi będą różne. Jednak po każdej z nich coraz precyzyjniej i głębiej będziemy widzieć sedno naszych oczekiwań. Do tego wszystkiego, jeśli jeszcze wykonamy tę technikę w lekkim rozluźnieniu lub też głębokim relaksie (transie), to odpowiedzi zaczną być coraz „głębsze”. Zaczniemy schodzić w dół lub w głąb (zależy to od naszej osobistej percepcji naszego umysłu) naszej podświadomości. 

Metoda ta pochodzi z prac Tamary i Connirae Andreas, a jeśli sięgniemy dalej w przeszłość, to znajdziemy ją w szamańskich namiotach rozsianych po naszym globie. Założenia, na jakich się opiera, pokazują umysł, świadomy i nieświadomy, podzielony na wiele części. Z jednej strony każda z nich jest częścią nas, więc teoretycznie powinna chcieć naszego dobra. Z drugiej strony tworzą je również traumatyczne wydarzenia, więc części te, powstając w trudnych warunkach, mogą chcieć czegoś innego. A nierzadko czegoś całkowicie przeciwnego do tego, czego chcemy dziś.

Wyobraź sobie, że chcesz mieć większe mieszkanie. Podliczasz potrzebne wydatki, wychodzi Ci, że musisz na nie odkładać minimum trzy lata, po czym dopiero zbudujesz zdolność kredytową i uzbierasz coś na pierwszą wpłatę. To długi okres i możesz wielokrotnie czuć złość i smutek, że tyle to trwa. Możesz się nawet obrazić na samego siebie, gdy przyjdzie chwila, w której będzie trzeba zrezygnować z dostępnej przyjemności. Tylko po to, żeby za kilka lat mieć większe, lepsze i przyjemniejsze mieszkanie. W ten właśnie sposób bardzo obrazowo widać, że przez te kilka lat przygotowywania się do nowego mieszkania gdzieś wewnątrz Ciebie powstało sporo różnych części, które w zależności od humoru mają różne zdanie na ten temat. Jakaś część Ciebie chce poczekać, inna się tym denerwuje. Kolejna dochodzi do wniosku, że to zbędny wydatek, a jeszcze inna wolałaby odpuścić, bo chyba ważniejszy jest nowy samochód lub komputer, na który już masz uzbierane.

Spotyka to każdego z nas i często przez takie właśnie zachowania odpuszczamy. Z pomocą przychodzi więc proces Core Transformation oraz poszukiwanie tych części, sprawdzanie, czego one chcą, łączenie ich, a czasami nawet pomoc we wzajemnym ich dorastaniu. Ponieważ jeśli dziś masz trzydzieści lat, a dwie inne części Twojej osobowości mają po piętnaście oraz dwadzieścia trzy, ponieważ każda z nich powstała w tych dokładnie okresach, to nie tylko różnią się one mentalnością, emocjonalnością, wiedzą i doświadczeniem, ale i wiekiem. Wtedy przydałoby się, żeby nie tylko miały jedno zdanie, ale i tworzyły razem Twoją obecną, dorosłą osobowość.

OK, mam nadzieję, że nie skomplikowałem Ci tego tematu zbytnio, ponieważ w istocie jest dość prosty. Jego „magia” pojawia się w zależności od stopnia Twojego odprężenia i umiejętności odpłynięcia w trans. Jedni widzą piękne krainy, inni rozmawiają z Bogiem. To było dla mnie dość osobistym i szokującym doznaniem. Siedzieliśmy w warszawskich Łazienkach i wykonywałem to ćwiczenie z bardzo miłym, starszym panem. Był taki pogodny, wesoły i uśmiechnięty. Dlatego też, gdy szukaliśmy razem, co jest dla niego najważniejsze w życiu, bardzo szybko pojawiły się miłość, spokój, szczęście. Po czym zaczął doświadczać bardzo osobistego stanu, kontaktu z Bogiem, co dla niego jako osoby wierzącej było czymś pięknym. Ja po raz pierwszy coś takiego widziałem na oczy, więc choć powstrzymałem się od komentarzy, to byłem bardzo zdziwiony, czy każdy może mieć tak unikalne doświadczenia.

Jednak szybko osobiście tego doświadczyłem, ponieważ gdy zamieniliśmy się miejscami, poleciałem baaaardzo wysoko. Gdy on prowadził, a ja wykonywałem ćwiczenie, zniknąłem na prawie 30-40 minut, które zleciały mi w okamgnieniu, a ja za wiele z tego nie pamiętałem. Dopiero szczegółowe notatki pomogły mi uświadomić sobie pewne istotne sprawy. 

Technika ta zrobiła na mnie tak głębokie wrażenie, że natychmiast skontaktowałem się z twórcami w USA i co mnie zszokowało w tamtych czasach, byłem jedyną osobą z Polski, która się na to zdecydowała. Wielu innych, poznając to ćwiczenie w ten sam sposób co ja, robiło je później ze sobą i swoimi klientami, ale przez to, że wygląda ono bardzo prosto (seria pytań, co jest ważniejsze), osoby te nie zastanawiały się, co dalej. Mnie zainteresowało nie tylko źródło tej metody, chciałem mieć pewność, że ani sobie, ani innym nie zrobię krzywdy takimi pytaniami. Na szczęście po latach jej wykorzystywania wiem, że nic takiego stać się nie może, ponieważ szansa na to, że samodzielnie lub bez regularnych ćwiczeń zejdziesz do samego rdzenia swojej podświadomości, jest znikoma.

To, co powinno Cię zainteresować, to wiedza, że wygląda na to, że możesz mieć wiele części swojej osobowości, które miały różne intencje oraz chciały i chcą czegoś innego. To, co będzie dla Ciebie jeszcze ważniejsze, to fakt, że po sprawdzeniu serii takich intencji, pośrednich stanów mentalno-emocjonalnych, możesz dotrzeć do tak zwanego „core state”, czyli stanu kluczowego, pierwotnego. Oto przykładowy zapis takiej krótkiej sesji: 

Pytanie: Czego Ci brakuje lub czego poszukujesz obecnie w życiu? 
Odpowiedź: Brakuje mi osoby, która by mnie kochała. 
Pytanie: A gdybyś taką poznał, to co by się wydarzyło? 
Odpowiedź: Czułbym się pełny i bezpieczny. 
Pytanie: A jak ta pełność i bezpieczeństwo by się uwidoczniły? 
Odpowiedź: Każdego dnia czułbym się kochany! 

W ten sposób poprzez ciąg intelektualnych wypowiedzi możemy dojść do jednego z głównych stanów pierwotnych, czyli poczucia miłości. Uczucia, że jest się kochanym. Co daje nam szczęście. 

Drugi przykład, który możesz zastosować, to seria pytań:

1. Co według Ciebie jest dla Ciebie najważniejsze w życiu? 
2. OK, a gdy już to zdobędziesz lub osiągniesz, to co wtedy będzie od tego jeszcze ważniejsze? 
3. Świetnie, a jeśli już zrealizujesz lub poczujesz to, co było ważne w 2. punkcie, to co od tego będzie jeszcze ważniejsze? 

I tak przechodzisz coraz głębiej, aż odpowiedzi będą się powtarzały — będzie to oznaczać, że albo udało Ci się dotrzeć do sedna, albo to maksimum, jakie osiągniesz w tym stanie pełnej i normalnej świadomości. 

Jak już wspomniałem, to ćwiczenie, gdy pracujesz z drugą osobą, wykonujesz w głębokim stanie rozluźnienia, który często przechodzi w potężny stan transowy. Wtedy gwarantuję Ci, że POCZUJESZ, gdy dotrzesz do stanu pierwotnego. Dzięki temu osobiście już lata temu przekonałem się, że niemal wszyscy zmierzamy do tego samego.

Ostrzegam również, że opisałem tę metodę bardzo pobieżnie z prostego względu. Taka praca powinna być wykonywana pod okiem doświadczonej osoby, terapeuty, psychologa, kogoś, kto robił to wiele razy, ma doświadczenie i wie dokładnie, jak postępować. Czym innym bowiem jest samodzielna zabawa z długopisem i kartką w ręku, gdy nie masz szans na zrobienie sobie krzywdy, a czym innym jest wprowadzanie kogoś obcego w stan transu i strzelanie do niego serią dziwnych pytań. Z tej perspektywy źle przeprowadzony wywiad może kogoś skrzywdzić, a co dopiero praca w środku jego duszy. Dlatego poczytaj o tym więcej, porozglądaj się, a najlepsze, co możesz zrobić, to świadomie zastanowić się nad swoimi intencjami w życiu. Pytanie siebie co jakiś czas, czy to, co robisz i masz, jest ważne. Czy to, do czego zmierzasz, da Ci to, czego oczekiwałeś? Jakie jest źródło Twoich pragnień? Dzięki temu zastosujesz najlepsze, co jest w tej metodzie, z pełnym buforem bezpieczeństwa. Nas najbardziej interesuje na chwilę obecną jedno. Szczęście jest jednym z naszych kluczowych stanów pierwotnych. To do niego chcemy zmierzać i często szukamy go całe życie.

Co robisz, by czuć się szczęśliwy? 

Czekanie nie działa. Nie można czekać, aż coś się samo w naszym życiu zmieni. Trzeba to zaplanować. Nawet jeśli życie się planów nie trzyma, a one nadają się do tego, żeby je o kant dupy potłuc. To samo ich przygotowywanie dużo nam daje. Zaczynamy wybierać to, co chcemy, a czego nie chcemy. Zaczynamy się skupiać na tym, co jest ważne, dzięki czemu zaczynamy właśnie prowadzić nasze życie o wiele skuteczniej. Dopiero wtedy wchodzimy na zaplanowaną i świadomą ścieżkę, która może nas doprowadzić do zamierzonego celu. Nie chcemy szarej, zwykłej, codziennej egzystencji. Nie chcemy, żeby życie było trudne. Nie chcemy, żeby życie przeciekało nam przez palce. Nie chcemy być biedni, chorzy, głupi i gorsi. Chcemy być piękni, zdrowi, bogaci i fajni. Chcemy być szczęśliwi. Szu-kamy szczęścia pod niemal każdą postacią. Sprawdźmy więc, co sądzą o tym psychologowie. Czego według nich szukamy. Chcemy:

1. Czuć się akceptowani 
2. Potrzebujemy uwagi innych 
3. Szukamy ucieczki od nudy 
4. Pragniemy ekscytującej przygody 
5. Potrzebujemy czuć przynależność 
6. Zwracamy uwagę na podobieństwa 
7. Szukamy siły i władzy 
8. Pragniemy bezpieczeństwa

Sporo tego, jak widzisz. Dorzućmy prace Abrahama Maslowa i jego hierarchię wartości. W swoich pracach, począwszy od roku 1943, Maslow stara się ująć nasze płynne i zmienne potrzeby w pięć kategorii. Zaczynamy od podstawowych potrzeb fizycznych, gwarantujących nam przetrwanie.

Czyli oddychanie, jedzenie, spanie, uprawianie seksu (tak, panie i panowie, to jedna z podstawowych potrzeb, róbcie tego więcej, ale na tym poziomie raczej chodzi o mechaniczną kopulację, żeby przetrwał gatunek). Drugi poziom to potrzeba bezpieczeństwa. Tutaj zawiera się dbanie o przetrwanie naszego ciała fizycznego, czyli zdrowie. Bezpieczeństwo zasobów, czyli dzisiejszej pracy, bezpieczeństwo rodziny, stabilizacja. Trzeci poziom to miłość i poczucie przynależności — do rodziny, przyjaciół. Pojawia się więcej ciepła i wyższych uczuć, a seks nabiera głębi intymności. Czwarty poziom to nasza pewność siebie, szacunek, jakim darzą nas inni, osobiste osiągnięcia. Pojawia się dopiero wtedy, gdy czujemy satysfakcję z poprzednio osiągniętych poziomów, co popycha nas niemal samoistnie dalej, czyli na poziom piąty, potrzeby harmonii w życiu, zwiększonego poczucia moralności, kreatywności, pomagania innym, dzielenia się sobą ze światem. Czyli zaczynamy się realizować i zaczynamy spełniać swoją życiową misję.

Jak widzisz, nawet jeśli potraktujemy to delikatnie, tylko jako jedną ze starych teorii, to trudno się z tym nie zgodzić. Wiemy przecież doskonale, że sporo tematów trzeba w życiu „odhaczyć”, „ogarnąć” i „zaliczyć”, żeby móc iść dalej. Wiemy również doskonale, że w życiu pojawia się pewna kolejność. Coś jest dla nas ważniejsze w jednym momencie od tego, co może nas zainteresować, gdy już będziemy mieli chwilę wolnego czasu, więcej pieniędzy czy też po prostu będzie nam się nudziło. I tak jak jest to idealna metoda, by oglądać seriale, leżeć przed telewizorem czy też klikać bezmyślnie po linkach w sieci, tak jest to złe podejście do naszego rozwoju. Ten powinien być naszym wewnętrznym przykazaniem. Nadrzędnym imperatywem, który kieruje naszym życiem. Ponieważ tylko wtedy przyspieszymy nasze przesuwanie się po szczeblach kariery, poziomach zrozumienia życia i szerokości postrzegania połączeń w życiu.

Niestety, brzmi to wszystko zbyt górnolotnie. W momencie, gdy jesteśmy na etapie pierwszym naszej codziennej egzystencji, bardzo trudno jest nam wykrzesać z siebie więcej siły i energii. Wycisnąć z siebie uśmiech, radość i czuć każdego dnia szczęście. Dlatego ucieszy Cię zapewne prosta strategia, którą Ci za moment przekażę. Pomoże Ci ona przejść dalej, a jednocześnie sprawi, że Twoje życie będzie fajniejsze. Gwarantuję Ci to, choć wielu innych rzeczy zagwarantować nie mogę. Zresztą zrozumiesz to za moment, gdy przeczytasz jedno konkretne zdanie.

Na nasze szczęście w życiu nie trzeba zasłużyć ani nie trzeba z nim walczyć. Nasze szczęście w życiu trzeba po prostu zacząć wyraźniej dostrzegać, dostrajając do niego swoje przyrządy, które z racji naszego zbyt małego doświadczenia nie są precyzyjne. Ideą, którą chcę Ci przekazać, jest „nauczenie się kolekcjonowania drobnych sekund szczęścia” , które pojawiają się w Twoim życiu każdego dnia. Skupienie na tych ulotnych chwilach, które pojawiają się nagle i znikają szybko. To one dają nam prawdziwe szczęście, bez względu na to, czy mamy kasę, czy też nie. Czy jesteśmy sławni, czy nikomu nieznani. Wiem, co mówię. Przerobiłem te stany emocjonalne. W każdym z nich bywały momenty szczęścia i porażki. Każdy nasz dzień składa się z miksu emocji. Jeśli żyjemy, to odczuwamy. Jeśli nie żyjemy w pustelni, to wchodzimy w interakcje z innymi ludźmi. Ich zachowania próbują na nas wpływać. Jeśli na to pozwolimy, to wpadamy w oko cyklonu. Emocje obcych ludzi szarpią nami jak liśćmi, które mają to do siebie, że albo wpadną w błoto, albo przykleją się do kupy małego psa. Jak to w parku.

Możemy jednak raz się oprzeć, raz poddać. Raz możemy spróbować, a drugi raz faktycznie zastosować wyuczone zachowania. Możemy wybierać, jak się chcemy czuć w danym momencie i którym emocjom pozwolimy się ponieść — złości, smutkowi czy radości i szczęściu. Nie oczekujmy jednak, że będzie ono nas wypełniało w stu procentach każdego dnia, że będziemy chodzić jak nakręceni po narkotykach. Przecież nie w tym rzecz! Zresztą wyobraź sobie takie życie, gdzie cały czas faktycznie masz na twarzy banana. Uśmiechasz się od ucha do ucha. Wszystko jest piękne! Powiedz mi, jak wtedy potrafiłbyś skalibrować te chwile? Do czego byś je porównał? Szczęście do szczęścia? Przecież stałoby się szybko wyblakłe. Mogłoby się wypalić i zniknąć. Straciłbyś jego smak, ponieważ poziom oczekiwań byłby ustawiony niesamowicie wysoko. Dlatego życie takie nie jest i nie będzie. Nie jest sprawiedliwe. Jest życiem. Grą, przygodą, drogą. Podróżując po jego krętych drogach, znajdujemy chwile szczęścia, momenty rozkoszy i kęsy goryczy, kawałki trudniejsze do przełknięcia, ale jednak. Udaje się nam i idziemy dalej. W ogromnej większości przypadków robimy z igły widły i panikujemy, płacząc nad rozlanym mlekiem. Zamiast pochylić się, posprzątać i zarobić na kolejne mleko.

Powinniśmy wyszukiwać momenty szczęścia. Uwrażliwić się na nie. Otworzyć oczy i serce. W jednym momencie będzie to faktycznie radość, że rachunki są opłacone. W kolejnym może będzie to awans w pracy lub wejście w nowy etap relacji z partnerem. Jednak w wielu innych będzie to dobra książka, świetna gra wideo, rewelacyjny film. Przepyszne jedzenie, słowa, że ktoś nas kocha. Uścisk od partnera, malutkie rączki naszych dzieci, zaciskające się z ufnością na naszych palcach. Wspólny spacer z psem, partnerem, dziećmi. Noc pod gwiazdami, seks na plaży i wiele, wiele innych momentów, którymi wypełnione jest nasze życie. My jednak zbyt błaho do nich podchodzimy, przez co przestajemy je zauważać. Zaczynamy wtedy nadawać zbyt dużą wartość tematom dużym. Zaczynamy nasze szczęście wyceniać na dużo więcej. To błąd. Oczekujemy dużo wyższego, niż to możliwe, kursu wymiany. Szukamy świecidełek i zaczynamy zachowywać się jak rozbestwione dzieci lub ćpuny szukające w życiu adrenaliny, tak długo ryzykujące całym sobą, jak tylko ciało wytrzyma lub aż stanie się coś tragicznego.

Zacznij więc. 
Kolekcjonować. 
Drobne chwile szczęścia! 
Szukaj sekund, gdy jesteś szczęśliwy. 
Kolejny raz powtórzę: zapisuj je.
Dziel się nimi z najbliższymi. Mów im o tym, pisz krótkie SMS-y, nagrywaj filmiki, przesyłaj zabawne zdjęcia i przekazuj innym to, co czujesz.

Dlaczego? Dlatego, że każdy w towarzystwie szczęśliwej osoby ma o 15% większą szansę na własne szczęście! Czujesz to?! Wyobrażasz to sobie?! REWELACJA, prawda? A do tego, w drugą stronę, ktoś, kto jest nieszczęśliwy, ma szansę nas zdołować tylko w 7%. Badania te prowadził Harvard Medical School, który przez dwadzieścia lat na ogromnej próbie pięciu tysięcy osób sprawdzał, jak rozszerza się nasze szczęście! 

Źródło: http://www.happify.com/hd/why-friends-make-us-happier/

Świetnie, więc przejdźmy do matematyki szczęścia. 


Michał Wawrzyniak
http://tinyurl.com/hlxmerm












środa, 15 marca 2017

Jak spełniać SWOJE marzenia?


Są tacy, którzy przez całe swoje życie trudzą się nad spełnianiem nie swoich marzeń. A po latach stwierdzają, że aż do tej pory nie żyli naprawdę, że biegli po cudze marzenia, i są teraz nieszczęśliwi. 

Nie daj sobie wmówić, czego masz chcieć od życia i co masz w życiu robić, jaki zawód wybrać, z kim się zadawać, a z kim nie, gdzie masz mieszkać, jakie studia masz wybrać, jaki zawód masz wykonywać. To Twoje życie, Ty decydujesz kim będziesz, jak będziesz żył i czyje marzenia będziesz spełniał. Posłuchaj co o spełnianiu marzeń i wyznaczaniu sobie celów mówi Jan Gajos. 
 


 

ZAPISZ SIĘ na bezpłatny webinar Wyzwanie 90 Dni
ZAPISZ SIĘ do programu Wyzwanie 90 Dni - 3 pierwsze dni GRATIS 



poniedziałek, 13 marca 2017

Wyzwanie 90 Dni - webinar


W niedzielę 19 marca 2017 roku o godz. 17:00 Krzysztof Król poprowadzi webinar na temat budowania pewności siebie oraz motywacji do działania i zmiany swojego życia. Zaprosi Cię również do programu Wyzwanie 90 Dni, czyli Wielka Zmiana Małymi Krokami. A tymczasem posłuchaj, co Krzysiek mówi o tym programie.



ZAPISZ SIĘ na bezpłatny webinar Wyzwanie 90 Dni
ZAPISZ SIĘ do programu Wyzwanie 90 Dni - 3 pierwsze dni GRATIS 


wtorek, 7 marca 2017

Być jak Will Smith


I Ty możesz osiągnąć sukces jak Will Smith. Posłuchaj, w jaki sposób pokonywał drogę do swoich marzeń, jak pokonywał swój strach przed robieniem czegoś, co dla niego jest najważniejsze w życiu, co sprawia, że życie ma sens.


Will Smith powiedział m.in.:

"Jedyna rzecz, która mnie wyraźnie różni od innych ludzi to to, że nie boję się umrzeć na bieżni. Możesz być bardziej utalentowany, możesz być mądrzejszy, ale jeśli we dwoje wejdziemy na bieżnię, są dwie opcje: Ty zejdziesz pierwszy albo Ja na niej umrę". 

"Zdałem sobie sprawę, że by osiągnąć poziom sukcesu, który chcę osiągnąć, bardzo trudno jest rozproszyć wysiłki i robić naraz wiele rzeczy, wymaga to prawdziwie rozpaczliwego, obsesyjnego skupienia, naprawdę musisz skupić swe wysiłki z całego serca, z całego siebie, całą swoją kreatywność. 

Wierzę i nauczyłem się tego jako mały dzieciak, że powinieneś starać się zbudować mur. Nie zaczynasz od samej budowy muru. Nie mówisz: "Zbuduję największy, najlepszy, najwspanialszy mur, jakikolwiek został zbudowany". Nie zaczynasz od tego. Mówisz: "Położę tę cegłę tak idealnie, jak tylko cegła może zostać położona. Nie będzie na powierzchni Ziemi lepiej położonej cegły niż ta, którą położę". I robisz tak każdego dnia i wkrótce... masz przed sobą mur. 

I myślę, że z psychologicznego punktu widzenia to daje mi taką przewagę nad wieloma ludźmi, którzy są moją konkurencją w różnych sytuacjach, tkwi w trudności zrobienia pierwszego kroku, gdy patrzysz na to, jak wielkie ma się przed sobą zadanie. Dla mnie moje zadanie nigdy nie jest wielkie - przed sobą mam zaledwie pojedynczą cegłę".

"Bycie realistą to najczęściej wybierana droga do przeciętności". 

"Jeśli nie sprawiasz, że czyjeś życie staje się lepsze, to marnujesz swój czas. Twoje życie stanie się o tyle lepsze, o ile wzbogacisz życie innych".


środa, 22 lutego 2017

Wyzwanie 90 Dni, czyli wielka zmiana małymi krokami


Wyzwanie 90 Dni




Jan Gajos jest współtwórcą programu Wyzwanie 90 Dni, a także współautorem kilku książek: "ABC związków", "ABC pewności siebie i atrakcyjności", "ABC Seksualności", "Księga związków, podrywu i seksu dla kobiet".

ZAPISZ SIĘ na bezpłatny webinar Wyzwanie 90 Dni
ZAPISZ SIĘ do programu Wyzwanie 90 Dni - 3 pierwsze dni GRATIS 



Co to jest głęboka motywacja?


Jak znaleźć motywację w sobie? Taką, która wypływa z mojego wnętrza? Która jest silna i głęboka, i która nie rozwieje się przy byle podmuchu? Obejrzyj filmik.



ZAPISZ SIĘ na bezpłatny webinar Wyzwanie 90 Dni
ZAPISZ SIĘ do programu Wyzwanie 90 Dni - 3 pierwsze dni GRATIS 


środa, 15 lutego 2017

poniedziałek, 6 lutego 2017

Live Life Now - Jakub B. Bączek


Życie nie jest zero-jedynkowe. Jest bardziej jak sinusoida, która ma swoje wzloty i upadki. Jak wyciągnąć z życia piękno, nawet wtedy gdy znajdujemy się pod kreską?


2-4 czerwca 2017 roku Jakub B. Bączek poprowadzi w Warszawie inspiracyjny event, na którym będzie uczył jak cieszyć się życiem, osiągnąć wolność finansową i uzyskać wewnętrzną siłę i równowagę, a przede wszystkim JAK ZMIENIĆ SWOJE ŻYCIE NA WŁASNYCH WARUNKACH.


Jakub B. Bączek - trener mentalny na Mistrzostwach Świata w siatkówce, zdobywca złotego medalu z Reprezentacją Polski na MŚ w siatkówce w 2014 roku. "Jakub B. Bączek to człowiek który nie tylko mówi o sukcesach i mentalnych możliwościach. To człowiek, który te sukcesy osiąga" (Łukasz Milewski). Jest m.in. autorem takich książek jak: "100 lekcji życia pełnego pasji. Twój dziennik pozytywnego nastawienia", która jest jednocześnie albumem coachingowym, na każdej stronie tego niezwykłego albumu znajdziesz motywację i pomysły do działania, a dodatkowo masz możliwość udziału w praktycznych ćwiczeniach; "Zarobić milion, idąc pod prąd. Wolność finansowa w czterech etapach", w której pisze o budowaniu firmy od zera, bez mentorów i dofinansowań, w polskich warunkach, szczodrze dzieli się przykładami ze swoich biznesów i inwestycji, z dużym poczuciem humoru odnosi się do tradycyjnych sposobów myślenia o biznesie czy rozwoju i bezlitośnie udowadnia, że te sposoby myślenia są już nieskuteczne; "Animacja czasu wolnego. Praktyczny skrypt dla animatora", która jest gotowym zbiorem scenariuszy animacyjnych, gier i zabaw dla dzieci, młodzieży i dorosłych.


środa, 4 stycznia 2017

Określ datę, kiedy zaczyna się Wszystko


Dopóty, dopóki nie ustalimy jakiejś konkretnej daty, godziny kiedy zaczynamy, kiedy przestajemy, to do tego momentu nie jesteśmy w stanie ruszyć z miejsca. Potrzebujemy daty, potrzebujemy momentu, kiedy zaczyna się Wszystko.


Michał Wawrzyniak (Kołcz Majk) jest autorem m.in. video-szkolenia "Zakorkowane FLOW" oraz książek: "GURU KULTU..ry", "Hejtoholik, czyli jak zaszczepić się na hejt, nie wpaść w pułapkę obgadywania oraz nauczyć zarabiać na tych, którzy Cię oczerniają", "System 9 Milowych Kroków", "Nie interesuje mnie bycie zwykłym człowiekiem".


poniedziałek, 2 stycznia 2017

Zapisz Stan Gry


U początku nowego roku, kiedy inni snują noworoczne plany i formułują postanowienia noworoczne, których nigdy nie zrealizują, Ty zatrzymaj się i Zapisz Stan Gry. Sprawdź jak teraz wygląda Twoje życie, zapisz gdzie jesteś, co się dzieje w Twoim życiu, ile masz pieniędzy, jakie masz długi, czego Ci brak. Po prostu zrzuć Stan Gry. Jeśli to zrobisz, Twój rok będzie inny niż wszystkie inne.


Michał Wawrzyniak (Kołcz Majk) jest autorem m.in. video-szkolenia "Zakorkowane FLOW" oraz książek: "GURU KULTU..ry", "Hejtoholik, czyli jak zaszczepić się na hejt, nie wpaść w pułapkę obgadywania oraz nauczyć zarabiać na tych, którzy Cię oczerniają", "System 9 Milowych Kroków", "Nie interesuje mnie bycie zwykłym człowiekiem".


Psychorada