Rozwój osobisty

środa, 8 października 2025

Nie wysiadaj z pociągu w tunelu


Każdy z nas ma w życiu takie momenty, gdy ciemność wydaje się zbyt gęsta, a nadzieja – zbyt daleko. To właśnie wtedy rodzi się pokusa, by się poddać, by wysiąść z tego metaforycznego pociągu, który właśnie wjechał w tunel. Ale to byłby największy błąd, jaki można popełnić.  

 

Nie wysiadaj z pociągu jadącego w tunelu. Ilustracja: Redakcja, AI

Pociąg to twoje życie

Życie nie zawsze biegnie po prostych, słonecznych torach. Czasem trasa prowadzi przez góry, zakręty i właśnie — przez tunele. W tunelu nic nie widać. Nie wiadomo, jak długo to potrwa, ani gdzie dokładnie jest wyjście. Ale jedno jest pewne: pociąg się nie zatrzymuje. On jedzie dalej, a jego kierowca wie, że za chwilę znów pojawi się światło.

To samo dotyczy Ciebie. Nawet jeśli teraz nie widzisz sensu, kierunku czy celu – to nie znaczy, że go nie ma. Znaczy tylko tyle, że jesteś chwilowo w tunelu.

Ciemność nie oznacza końca

Kiedy robi się trudno, nasz umysł potrafi być bezlitosny. Podszeptuje: „Po co to wszystko?”, „Nie dasz rady”, „To już koniec”. Ale te głosy są jak echo w tunelu — głośne, ale fałszywe. Prawdziwy koniec nie przychodzi wtedy, gdy coś się nie uda. On przychodzi dopiero wtedy, gdy przestajemy próbować.

Nie wysiada się z pociągu tylko dlatego, że zrobiło się ciemno. Wysiadanie w tunelu jest po prostu niebezpieczne — można się zgubić, zranić, a potem trudno wrócić na właściwe tory. Czasem trzeba po prostu przeczekać kilka minut… lub kilka miesięcy.

Światło zawsze wraca

Nie ma tunelu, który trwa wiecznie. Nawet najdłuższy ma swój koniec, a po nim — światło. I choć w środku wydaje się to niemożliwe, światło naprawdę tam jest. Czeka. Czasem już za zakrętem. Czasem jeszcze kilka kilometrów dalej. Ale zawsze przychodzi.

A wtedy docenisz, że nie wysiadłaś. Że wytrwałaś, mimo że nie widziałaś celu. Bo siła nie polega na tym, że zawsze się wierzy. Siła polega na tym, że się jedzie dalej, nawet gdy się nie wierzy.

Co możesz zrobić, gdy czujesz się w tunelu?

  • Nie podejmuj decyzji w ciemności. Poczekaj, aż pojawi się choć odrobina światła.

  • Daj sobie prawo do słabości. To, że jedziesz dalej, nie znaczy, że musisz udawać, że wszystko jest w porządku.

  • Zaufaj procesowi. Czasem życie samo prowadzi cię tam, gdzie naprawdę powinnaś być — nawet jeśli teraz tego nie rozumiesz.

  • Otocz się światłem innych. Porozmawiaj z kimś, kto już przeszedł przez swój tunel. Ich historia może stać się dla ciebie latarnią.

  • Pamiętaj, kim jesteś. Nie definiuje cię ciemność, przez którą przechodzisz, ale to, że wciąż idziesz naprzód.

Nie wysiada się z pociągu jadącego w tunelu, bo nikt nie wysiada w środku drogi. Zostajesz, choćby z trudem, choćby w ciszy. I wiesz co? Ten moment, kiedy znów zobaczysz światło — będzie jednym z najpiękniejszych w twoim życiu.



środa, 1 października 2025

Jak radzić sobie z lękami bez leków – praktyczny poradnik


Lęk towarzyszy każdemu człowiekowi – to naturalna reakcja naszego organizmu na zagrożenie czy niepewność. Problem zaczyna się wtedy, gdy lęki przybierają na sile, są przewlekłe lub paraliżują codzienne życie. Nie każdy jednak chce czy może sięgać po leki, dlatego warto znać metody, które pomogą zminimalizować lęk w naturalny sposób. 

 

Jak radzić sobie z lękami bez leków? Ilustracja: Redakcja, AI

1. Zrozum swój lęk

Pierwszym krokiem jest uświadomienie sobie, skąd biorą się Twoje lęki. Często niepokój pojawia się, gdy próbujemy kontrolować coś, co w rzeczywistości nie jest od nas zależne. Zapisuj swoje myśli, sytuacje, które Cię stresują, i ucz się je nazywać. Sama świadomość źródła lęku zmniejsza jego siłę.

2. Ćwiczenia oddechowe

Oddychanie to najprostsze i jednocześnie najskuteczniejsze narzędzie. Gdy czujesz, że lęk narasta:

  • weź powolny wdech nosem licząc do czterech,

  • zatrzymaj powietrze na dwie sekundy,

  • wydychaj powoli ustami licząc do sześciu.
     

    Taki rytm przywraca równowagę w układzie nerwowym i pomaga ciału się uspokoić.

3. Ruch i aktywność fizyczna

Regularna aktywność fizyczna uwalnia endorfiny, które naturalnie redukują napięcie. To nie musi być siłownia – spacer, joga, rower czy taniec potrafią zdziałać cuda. Ważne, by ruch stał się częścią codziennego rytmu.

4. Ogranicz kofeinę i używki

Kawa, energetyki czy alkohol mogą nasilać objawy lęku. Postaraj się zmniejszyć ich ilość lub zamienić na zdrowsze alternatywy – ziołowe napary, wodę z cytryną czy zieloną herbatę.

5. Techniki relaksacyjne

Spróbuj wprowadzić do swojego dnia krótkie momenty relaksu. Może to być medytacja, wizualizacja spokojnego miejsca, muzyka relaksacyjna albo proste ćwiczenia rozluźniające mięśnie. Kluczem jest regularność, nawet kilka minut dziennie ma znaczenie.

6. Kontakt z naturą

Przebywanie na świeżym powietrzu, w lesie czy parku, obniża poziom kortyzolu – hormonu stresu. Spacery w zieleni pozwalają złapać dystans do własnych myśli i uspokoić układ nerwowy.

7. Wsparcie innych

Rozmowa z bliską osobą, przyjacielem czy terapeutą potrafi zdjąć z ramion ogromny ciężar. Lęk łatwiej oswoić, kiedy nie jesteśmy z nim sami. Jeśli trudno Ci mówić o emocjach, zacznij od pisania – listów, pamiętnika czy nawet krótkich notatek.

8. Higiena snu

Sen ma ogromne znaczenie dla równowagi emocjonalnej. Staraj się chodzić spać o podobnej porze, ogranicz ekran telefonu przed snem, a sypialnię traktuj jak miejsce wyłącznie do odpoczynku.

9. Małe kroki, duże zmiany

Nie próbuj od razu „pokonać” lęku w całości. Ucz się stawiać małe kroki: krótsze spotkanie towarzyskie, wyjście z domu, próba nowej aktywności. Każdy drobny sukces buduje odporność psychiczną i daje poczucie kontroli. 

Podsumowanie
Lęk nie musi rządzić Twoim życiem. Choć nie da się go całkowicie wyeliminować, można nauczyć się go minimalizować i z nim żyć. Naturalne metody – od oddechu, przez ruch, po kontakt z naturą – są skutecznym wsparciem dla psychiki. Jeśli jednak lęk staje się zbyt przytłaczający i utrudnia codzienne funkcjonowanie, warto skonsultować się z psychologiem lub psychiatrą. Profesjonalna pomoc nie zawsze oznacza leki – często to rozmowa i terapia okazują się najcenniejszym wsparciem. 




sobota, 27 września 2025

Jak zacząć być asertywnym — poradnik krok po kroku


W teorii wszyscy wiemy, że powinniśmy być asertywni, lecz w praktyce, gdy stajemy przed wyzwaniem, zwykle odpuszczamy. Jeśli do tej pory asertywność wydawała Ci się obca albo wręcz niemożliwa — ten tekst jest dla Ciebie. Pokażę Ci konkretne kroki i ćwiczenia, które pomogą Ci stopniowo wyrobić w sobie tę umiejętność. 


Zacznij być asertywny małymi krokami. Ilustracja: Redakcja, AI


Czym właściwie jest asertywność? 

Asertywność to umiejętność jasnego wyrażania swoich myśli, uczuć i potrzeb w sposób uczciwy i z szacunkiem — zarówno do siebie, jak i do innych. To równowaga między uległością a agresją. Osoba asertywna potrafi powiedzieć „tak” i „nie”, potrafi stawiać granice i jasno komunikować, co jest dla niej w porządku, a co nie. 

Dlaczego warto być asertywnym? 

  • Zyskujesz spokój i wewnętrzną równowagę — nie tłumisz frustracji 

  • Twoje relacje stają się bardziej przejrzyste i uczciwe 

  • Inni wiedzą, czego się po Tobie spodziewać — mniej nieporozumień 

  • W pracy łatwiej negocjujesz zadania i terminy 

  • Zyskujesz większy szacunek, bo sam/sama pokazujesz, że traktujesz siebie poważnie 

Co najczęściej nas blokuje? 

1. Lęk i przekonania 
„Jeśli odmówię, ktoś się obrazi”, „Nie chcę sprawić przykrości” — to myśli, które podcinają skrzydła.

2. Brak doświadczenia 
Wiesz, czym jest asertywność, ale w praktyce rzadko miałeś okazję ją ćwiczyć. 

3. Emocje
Pod wpływem stresu łatwo ulec albo zareagować zbyt ostro. 

4. Wychowanie i otoczenie
Być może słyszałeś w dzieciństwie: „Nie sprzeczaj się”, „Nie wychylaj się”. To zostaje na lata. 

Pierwsze kroki do asertywności 

1. Zmień sposób myślenia 
Zamiast: „Odmowa zrani drugą osobę” — powiedz sobie: „Mam prawo powiedzieć 'nie', gdy coś jest sprzeczne z moimi granicami”. 

2. Poznaj swoje prawa
Masz prawo do własnego zdania, do odmowy, do odpoczynku, do błędów i do proszenia o pomoc. 

3. Ćwicz w drobnych sytuacjach
Nie zaczynaj od najtrudniejszych rozmów. Spróbuj wyrazić swoje zdanie w prostych, codziennych sprawach. 

4. Mów w pierwszej osobie
Zamiast „Ty zawsze przeszkadzasz” — powiedz „Czuję się rozproszony, gdy wchodzisz w trakcie mojej pracy”. 

Sprawdzone techniki 

Technika zdartej płyty 
Gdy ktoś naciska, byś zmienił decyzję, spokojnie powtarzaj: „Nie mogę”, „To dla mnie niemożliwe”. Bez agresji i bez dodatkowych tłumaczeń. 

Metoda FUO (Fakt – Ustosunkowanie – Oczekiwanie) 
Opisz fakt: „Zadzwoniłeś po 22:00”. 
Powiedz, jak się z tym czujesz: „Było mi trudno, bo potrzebowałem spokoju”. 
Wyraź oczekiwanie: „Proszę, dzwoń przed 20:00”. 

Stopniowanie reakcji 
Nie musisz od razu być maksymalnie stanowczy. Zacznij łagodnie, a jeśli sytuacja się nie zmienia, zwiększaj poziom asertywności. 

Praca z tonem głosu i postawą 
Powiedz „nie” wyraźnie, patrząc rozmówcy w oczy. Jeśli robisz to szeptem i unikając spojrzenia, trudno oczekiwać, że ktoś potraktuje Cię poważnie. 

Jak utrzymać postępy? 

  • Notuj sytuacje, w których udało Ci się być asertywnym 

  • Wyobrażaj sobie, jak chciałbyś/chciałabyś zareagować w trudnych momentach 

  • Ucz się technik, czytaj, ćwicz na spokojnie w domu 

  • Bądź cierpliwy — to proces, a nie szybka zmiana 

Podsumowanie 

Asertywność to nie cecha charakteru zarezerwowana dla nielicznych, ale umiejętność, której można się nauczyć. Zaczynasz od małych kroków: zmiany myślenia, prostych ćwiczeń i stopniowego stawiania granic. Im częściej to robisz, tym naturalniejsze się staje. 

Spróbuj już dziś!
Wybierz jedną drobną sytuację, w której zwykle ustępujesz, i powiedz „nie” — spokojnie, ale stanowczo. To może być odmowa dodatkowej przysługi, wyrażenie swojego zdania w rozmowie czy poproszenie o chwilę dla siebie. Mały krok, ale wielki początek Twojej asertywności. 




wtorek, 23 września 2025

Jak funkcjonować, żeby nie zwariować?


Żyjemy w czasach, w których Twój mózg odbiera dziennie więcej bodźców, niż mózg Twojej babci odebrał przez całe życie. Wszechobecne billboardy, dźwiękowe reklamy przebijające się przez kanonadę ulicy, kebabowe zapachy i młodzi ludzie wręczający Ci ulotki do ręki – to miliony informacji do przetworzenia. 


"Jeśli chcesz być szczęśliwy, to… bądź!" (Jakub B. Bączek). Fot. Pixabay.

 

Twoje biedne zmysły rejestrują ten chaos, nawet jeśli sobie tego nie uświadamiasz. Twój zmęczony mózg w każdej sekundzie Twojej drogi do pracy w godzinach szczytu próbuje oszacować, którym bodźcom warto poświęcić uwagę (by nie zginąć w wypadku samochodowym albo przynajmniej zrealizować jakiś cel, np. dojazd do pracy na czas), a które można zignorować. 

Pół biedy, jeśli jesteś tak zwanym „igrekiem”. Twój mózg jest bowiem zaadaptowany do takiego stanu rzeczy od wielu lat. Kiedy się urodziłeś, w Polsce był już dobrobyt (jako pierwsze pokolenie od kilkuset
lat, „igreki” nie doświadczyły ani rozbiorów, ani wojny, ani okupacji, ani komuny). Jesteś więc przyzwyczajony, że w sklepach jest wszystko (podczas gdy Twoja babcia stała w kolejce po ocet), że w kablówce jest 400 kolorowych kanałów w różnych językach (podczas gdy Twoja babcia miała 2 czarno-białe kanały, a za pilota służył jej po prostu mąż), a newsy pojawiają się na wp.pl czy onet.pl co 5 minut (podczas gdy Twoja babcia raz dziennie oglądała „Dziennik” po „Wieczorynce” z Misiem Kolargolem). 

Jeśli jednak jesteś starszy niż „igreki”, to szokiem mogło być dla Ciebie wejście w nową rzeczywistość, nazwaną przez profesora Zygmunta Baumana „ponowoczesnością”. Z tradycyjnego społeczeństwa, składającego się z rodzin 2 + 2, które każdej niedzieli udawały się do kościoła, staliśmy się zbieraniną indywidualistów i coraz częściej singli, zainteresowanych swoją pozycją w wyścigu szczurów. Gdyby wziąć pod uwagę statystyki rozwodów i rodzin patchworkowych, okazałoby się, że model „2 (tych samych przez całe życie) rodziców + 2 (heteroseksualnych, katolickich) dzieci” to dzisiaj coś nienormalnego… Takie czasy. 

Jedyną stałą jest zmiana 

Niektóre korporacje piszą wręcz o rzeczywistości agile. Zmiana goni zmianę, a w trakcie tej zmiany następują… zmiany. Nie zdziw się więc, że każdego miesiąca Twój zespół w call center to… inni ludzie. Nie zdziw się, jeśli menedżerka z marketingu nagle staje się key accountem w obsłudze klienta. Nie zdziw się, jeśli od jutra zaczniecie używać innego CRM, który na ASAP ma pomóc rozkręcić CSR po kilku meetingach. Aaaaaaaaaaa!!! Oszaleć można! 

Myślisz, że Cię to nie dotyczy? Hm… Przypomnij sobie, kiedy ostatnio czekałeś na windę. Nie jest tak, że po wciśnięciu czerwonego guziczka, kiedy pali się już lampka (czyli: winda już do Ciebie jedzie, prawda?), naciskasz ten guzik jeszcze 7 razy? Tak jakby dzięki temu winda miała dostać skrzydeł. Czy nie jest tak, że jeszcze zanim zrobisz śniadanie, sprawdzasz już Outlooka? Czy nie jest tak, że rozmawiając przez telefon, robisz też coś innego – czytasz coś w Internecie lub, w najlepszym przypadku, chodzisz po pokoju? Czy nie wściekasz się na korki i pogodę (tak jakby to miało cokolwiek zmienić)? Oj tak, ponowoczesność i pośpiech dotyczą i Ciebie. 

Postanowiłem się z takiego systemu „wypisać”. Zajęło mi to kilka lat, ale dziś mogę z dumą powiedzieć, że było warto. W ciągu roku staram się planować ok. 25 urlopów. Dlaczego aż tyle? Bo według badań wiemy, że jedne wakacje w roku nie działają! Jeśli myślisz, że 2-tygodniowy wyjazd do Egiptu zrekompensuje Ci Twój wysiłek przez 11 i pół miesiąca w roku, to niestety, mylisz się. Twojej babci wystarczyły może „wczasy pod gruszą” organizowane przez zakład pracy raz do roku. Zresztą babcia spędziła w tym zakładzie pracy całe swoje dorosłe życie i nie musiała codziennie zmagać się ze zmianą. Tobie jedne wakacje w roku nie wystarczą, bo Twój mózg – bez względu na to, czy sobie z tego zdajesz sprawę, czy nie – bywa coraz częściej na skraju wyczerpania. 

Nie pocieszę Cię: 2 urlopy? Też za mało! Trzy, cztery? Nie! Dzisiejszy mózg współczesnego człowieka potrzebuje minimum 5 wyjazdów rocznie na typowe urlopy. Wtedy możesz odrobić nieprzespane noce, pracę w weekendy, wieczorne zmartwienia, napięcie w godzinach szczytu, frustracje po bezowocnych spotkaniach i złość na menedżera lub klienta, który ciśnie – ciśnie Cię bez opamiętania, bo jest dziś coraz bardziej asertywny albo, mówiąc inaczej, roszczeniowy („mi się należy”). 

Mówię tu o wyjazdach, podczas których jesteś poza swoim miastem (by w mózgu nie odpalały się na każdym rogu wspomnienia związane z pracą), bez laptopa (żeby nie kusiło Cię wejście na maila), bez telefonu służbowego (bo inni mają w nosie to, że masz urlop) i bez ciśnienia. Takich wakacji powinno być minimum 5 do roku! Wtedy możesz być dużo bardziej efektywny. 

Taka praca nie ma sensu 

Tony Schwartz w swojej książce „Taka praca nie ma sensu!” opisuje dokładnie paradoks naszych czasów. Otóż okazuje się, że ci, którzy pracują najwięcej i najciężej (typowi „korpozombie”, którzy przychodzą do swojego open space na 8:00, a na kolację w McDonald’sie wychodzą o 20:00), nie osiągają zazwyczaj wybitnych rezultatów w dłuższej perspektywie czasowej. Owszem, na początku stwarzają pozory doskonałego pracownika: są ciągle zajęci, nie dbają ani o siebie, ani o rodzinę – liczy się tylko praca. Na dłuższą metę jednak ich potrzeba kontroli sprawia, że stają się niezastępowalni. A jak przyjdzie w końcu zmęczenie (nie mówiąc już o zawale serca, depresji, alkoholizmie, problemach z erekcją, rozwodzie czy nawet próbach samobójczych), to projekt się sypie, a oni spędzają na L4 więcej czasu, niż nadrobili wcześniej nadgodzinami. Wtedy dopiero okazuje się, że pracoholizm nie popłaca – szczególnie dzisiaj, w epoce agile, w rozdygotanej stresem ponowoczesności. 

Chcesz więc osiągać wybitne rezultaty? Odpoczywaj! Kiedy jesteś wypoczęty, Twój mózg spala mniej glukozy, w organizmie krąży więcej oksytocyny, a mniej kortyzolu. Wypoczęty stajesz się kreatywny, a to doprowadza do wynajdywania dźwigni, za pomocą których możesz osiągnąć lepsze rezultaty mniejszym wysiłkiem. To prowadzi do planowania, zarządzania systemowego i strategicznego, a to z kolei – do wyników. 

Co z tego, że siedzisz po 12 godzin przy komputerze, jeśli Twój mózg wyłącza się średnio po 2? I jeśli nie zrobisz spaceru, nie poruszasz się albo nie pomedytujesz, mózg będzie Ci podsuwał przeróżne pomysły, żeby tylko odłożyć pracę w czasie: Facebook, śmieszne filmiki na YouTube, a to może kawa, papierosek albo „pogadam z koleżanką”… Czas pracy mija, Ty do domu wracasz ledwo żywy, a tymczasem nic z tego nie wynika. 

Profesor Heike Bruch ze Szwajcarii mówi wprost: większość współczesnych pracowników jest ciągle zajęta i… nic z tego nie wynika. Smutne, ale prawdziwe. Postanowiłem żyć inaczej. 

Nie myśl sobie natomiast, że dostałem milion od wujka na rozruch. Nie dostałem też ani środków unijnych, ani mentora, ani wsparcia. I nie jest tak, że po prostu miałem fuksa lub trafił się jednorazowy strzał, który zrobił ze mnie młodego rentiera. Nie! Zaczynałem tak jak inni, a może nawet miałem gorzej niż inni – nie mnie oceniać – od zera, od kiepskiej dzielnicy, od wychowywania się w kawalerce wielkości 25 m² razem z bratem i rodzicami (tak, wtedy jeszcze normą było „2 + 2”). O rozrywkach nie mogło być mowy. Nie było też mowy o rozwoju, uczeniu się angielskiego czy chodzeniu na tenisa lub kółko szachowe. Wyzwaniem było, żeby przetrwać. 

Jeszcze na studiach podejmowałem się przeróżnych prac (z niektórymi do dziś wiążą się tkliwe wspomnienia, np. bycie „mrówką” w Cieszynie – pewnie większość młodych czytelników nawet nie wie, czym kiedyś zajmowały się „mrówki”), by mieć na jedzenie. Na autobus do Bielska-Białej (ok. 30 kilometrów od mojej uczelni) już nie starczało – przez kilka lat jeździłem więc autostopem, ucząc się odwagi i proszenia innych ludzi o pomoc. Nie było wyjścia. 

Później jednak zamarzyłem sobie o innym życiu. Życiu pełnym pasji, w którym będę robił to, co kocham, a dla innych będzie to na tyle wartościowe, że będą gotowi za to zapłacić. Zamarzyłem sobie podróże, bo zawsze wydawało mi się, że to dobry pomysł na życie. Tak więc mój pierwszy biznes, który otwarłem w 2009 roku, związany był właśnie z podróżami, a dokładniej – z animacją czasu wolnego. 

Szybko zaczęliśmy szkolić tysiące ludzi rocznie i wysyłać setki z nich do zagranicznych kurortów, żeby bawili się z polskimi turystami. Jeśli kiedykolwiek spotkałeś polskojęzycznego animatora w Grecji, w Hiszpanii, w Egipcie czy w Turcji, jest spora szansa, że był to, lub jest nadal, mój pracownik. A żeby tworzyć najlepsze w kraju systemy animacyjne, musiałem odwiedzać hotele dla polskich turystów. Tak właśnie zaczęły się moje podróże. 

Stworzyłem sobie taki świat, w którym nie musiałem płacić ani grosza za odwiedziny na Rodos, na Teneryfie czy w Tunezji. Mało tego! Jeszcze dostawałem za to pieniądze od naszych klientów! Wtedy właśnie przyszło mi do głowy, że jeśli uda mi się uniezależnić większość źródeł zarobku od mojego czasu i mojej obecności (tak zwane budowanie przychodów pasywnych), chciałbym jak najwięcej podróżować. 

Tak, podróże to dla mnie optymalny styl życia: system rozwoju osobistego, najlepsza szkoła językowa i… cudowne życie. 

Teraz w moim życiu łączą się kropki. Marzenia zamieniły się w realia. 25 urlopów rocznie tworzy zaś przestrzeń do rozwoju i kreatywności, a to z kolei daje mi siłę i pomysły, które zamieniam na duże pieniądze, kiedy już wracam do Polski. A te duże pieniądze wydaję głównie na dwie rzeczy: 

a) na nieruchomości (które dają mi jeszcze więcej przychodów pasywnych), 
b) na kolejne podróże! 

I tak się to kręci: im więcej zarabiam, tym więcej podróżuję, a im więcej podróżuję, tym więcej zarabiam. Koło się zamyka. 

Zaczynałem jednak od zera. Gdyby więc jakiś hejter chciał napisać: „Panie Bączek, spadaj Pan na drzewo z tym szpanowaniem”, to odpowiem mu, zgodnie z moim życiowym mottem: marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia. 

Zawsze masz więc wybór: możesz marudzić i twierdzić, że to niemożliwe, albo możesz – tak jak ja – zacząć od zera, by po jakimś czasie ciężkiej i rozsądnej pracy stać się wolnym finansowo lub przynajmniej podróżować po świecie za niewielkie pieniądze i cieszyć się swoim jedynym życiem. 

Jeśli mogę Ci w tym pomóc, będzie mi bardzo miło. [...] Zapraszam Cię do tego świata. Ale spodziewaj się jazdy bez trzymanki. Zaczynamy! 

Kilka inspiracji

Spokojnie. Ja też na początku myślałem sobie: science fiction. Kiedy wpadła mi do rąk książka Roberta Kiyosakiego, miałem mieszane uczucia. Z jednej strony: „Wow!”, ale z drugiej: „Nie da się”. To zresztą takie bardzo polskie. Zwróć uwagę, że „nie da się!” mówią ludzie, którzy zazwyczaj nawet nie spróbowali. Skąd więc mogą wiedzieć, że się nie da? 

Dziś wiem, że jak ktoś próbuje mi wmówić, że coś jest niemożliwe (jak np. zdobycie mistrzostwa świata w siatkówce, kiedy nie jest się ani wybitnym siatkarzem, ani znanym trenerem, ani nawet… nie ma się wykształcenia w tym kierunku i nigdy się nie pracowało na żadnych mistrzostwach, nawet podwórkowych), mówię sobie spokojnie w głowie: to jest niemożliwe dla niego. Nie znaczy to wcale, że nie jest możliwe dla mnie. 

Jak się czegoś bardzo pragnie, ciężko się pracuje (przynajmniej na początku) i dobiera się mądre dźwignie, można nawet zostać mistrzem świata – dosłownie. Niemniej, czytając Kiyosakiego, pomyślałem: może w Stanach da się być 30-letnim emerytem, ale na pewno nie w Polsce. Coś jednak w mojej głowie zostało… 

Kilka lat później wpadła mi w ręce książka Tima Ferrisa Czterogodzinny tydzień pracy. Ferris wciągnął mnie w planowanie zupełnie innego życia niż dotychczas. Wbrew konformizmowi i z awersją do przeciętności pomyślałem sobie: szaleństwem jest oczekiwać innych rezultatów, jeśli się ciągle robi to samo. 

Skoro więc praca od poniedziałku do niedzieli po 12 godzin dziennie, bez świąt, Wigilii, urodzin i sylwestrów (a tak pracowałem na początku STAGEMAN-a) nie doprowadza mnie do szczęścia, to… trzeba zrobić coś innego. 

Zacząłem więc szukać dźwigni, sposobów na to, by pracować mniej lub przyjemniej, a jednocześnie osiągać podobne lub nawet lepsze rezultaty. W końcu nauczyłem się, jak zarządzać STAGEMAN-em i uwolniłem masę czasu na inne projekty: inwestowanie w nieruchomości, pisanie książek, tworzenie spółki JBB, pomaganie najlepszym sportowcom w zdobywaniu medali, stworzenie pierwszej na świecie Akademii Trenerów Mentalnych czy… podróżowanie przez około 50% roku. 

Dzięki, Tim. Gdyby nie Twoja książka, dłużej by mi to pewnie zajęło. 

I jeszcze jedna inspiracja – Daniel Kahneman. Przypuszczam, że ci, którzy znają Kiyosakiego i Ferrisa, zastanawiają się teraz, kim jest Kahneman. Z kolei ci, którzy znają Kahnemana, pewnie jeszcze przed chwilą zastanawiali się: „Kim, do cholery, są Kiyosaki i Ferris?”. 

Śmiało mogę powiedzieć, że książka Pułapki myślenia zmieniła moje życie. Ale faktycznie, jest to zupełnie inny świat niż książki o rozwoju osobistym czy inwestowaniu w przychody pasywne. Otóż autor tej niezwykłej książki w 2002 roku otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie ekonomii. 

Co ciekawe, sam jest psychologiem ze Stanów Zjednoczonych, który udowodnił, jak wielkie znaczenie w naszym życiu mają nawyki. W swojej teorii perspektywy Kahneman pisze, że posiadamy dwa systemy w umyśle i – żeby było łatwiej – nazwał je… systemem pierwszym i systemem drugim. 

System pierwszy, czyli tzw. szybsza ścieżka myślenia, to nasze wszelkie nawyki, automatyzmy i instynkty. Z kolei system drugi, czyli ścieżka wolniejszego myślenia, odpowiada za refleksję, abstrakcję i głębsze procesy poznawcze. 

Autor dowodzi, że mózg z natury jest organem leniwym, w związku z tym zdecydowana większość rzeczy, które robimy, wykonujemy niejako automatycznie, bez zastanawiania się. Pewnie nie chce Ci się policzyć teraz w pamięci, ile jest 24 × 17. To wymagałoby skorzystania z drugiego systemu (wolniejszego), a to z kolei wymaga spalenia dużej ilości glukozy z organizmu. 

Zamiast tego mózg kocha to, co stałe, i wprowadza nas na łatwą ścieżkę stereotypowych zachowań i poglądów. Zapewne więc wstajesz z łóżka tą samą nogą, tą samą ręką nakładasz pastę na szczoteczkę i myjesz zęby mniej więcej półtorej minuty, codziennie, nawet bez zegarka. Następnie w podobnej kolejności łykasz suplementy, by parę minut później siedzieć już w aucie i jechać do pracy – bez specjalnego myślenia po drodze o czynnościach, które w aucie wykonujesz. 

Zresztą chyba byśmy oszaleli, gdyby trzeba było codziennie zastanawiać się dokładnie nad opuszczeniem sprzęgła czy uświadamiać sobie, w jaki sposób zmienia się biegi i czemu to służy. 

Wybieramy więc schematy i stare ścieżki, „wyciśnięte” już w naszej konstrukcji neuronalnej jak koleiny na trasie Katowice – Warszawa. 

Nawyki i plastyczność mózgu 

Teoria Kahnemana stała się moją „biblią” w pracy ze sportowcami. Odkąd wiem, że w ferworze walki wygrywają ci, którzy lepiej potrafią wykorzystać automatyzmy, łatwiej mi pomagać siatkarzom, skoczkom, kajakarzom czy tenisistom. 

Ta wiedza jest jednak znacznie głębsza niż tylko wskazówki do wygrywania mistrzostw świata. Teoria perspektywy leży też u źródeł mojego stylu życia. Jestem przekonany, że ten, kto potrafi uświadomić sobie swoje nawyki mentalne, ma dużo większą szansę na ich zmianę. A ten, kto potrafi zmienić swoje nawyki, może też zmienić swoją rzeczywistość. 

Nie na zasadzie „ezoteryki” czy „siły przyciągania” (profesor Kahneman chyba by się wściekł, gdyby ktoś to tak uprościł), ale na zasadzie tworzenia korzystnych ścieżek pomiędzy neuronami – by wygaszać to, co niekorzystne, a wzmacniać to, co daje nam rezultaty. 

Pewnie każdy wie, że prokrastynacja nie pomaga osiągać rezultatów, że palenie szkodzi zdrowiu i że kłamstwo prędzej czy później wychodzi na jaw. Łatwiej nam jednak dostrzegać te problemy u innych ludzi. Niekoniecznie jednak zdajemy sobie sprawę ze swoich nawyków. 

Gdybyśmy rozpoznali swoje nawyki mentalne, prawdopodobnie postępowalibyśmy zupełnie inaczej. Pewnie nie kupowalibyśmy rzeczy, których nie potrzebujemy, za pieniądze, których nie mamy, by zaimponować ludziom, których nawet nie lubimy! 

Tak – to są efekty działania pierwszego systemu Kahnemana. Neuronauka i koncepcja plastyczności mózgu pokazują nam dziś na dowodach, że można się zmienić. Jeśli w czymś pragniesz stać się mistrzem, to jest możliwe. Wymaga oczywiście tytanicznej pracy (więc lepiej nie wybieraj sobie więcej niż 2–3 ważne kierunki w życiu), ale z punktu widzenia biologii – jest możliwe. 

Często, porównując się do kogoś, tracimy energię i nadzieję. Myślimy o jakimś pianiście i mówimy sobie w duchu: „Ja nigdy tak nie zagram”, albo obserwujemy przedsiębiorcę i martwimy się, że w życiu nie wpadniemy na tak dobry pomysł. Możemy mieć również iluzję, że 25 urlopów w roku to dla nas czarna magia. 

Nie widzimy jednak, że ci pianiści, biznesmeni czy młodzi emeryci poświęcili wiele lat na praktykę i – mówiąc naukowo – na tworzenie specyficznych połączeń międzyneuronalnych, które tworzą zdrowe i korzystne nawyki. 

Nikt przecież nie urodził się finalistą Konkursu Chopinowskiego, ale też nikt nie urodził się zdolnym przedsiębiorcą. Ci za to, którzy poświęcili tym dziedzinom wiele wysiłku, skonstruowali w mózgu zdrowe nawyki. 

Leniwy człowiek będzie pewnie długo spał, dużo marudził i zazdrościł innym sukcesu. Człowiek sukcesu zaś, znając w dodatku teorię plastyczności mózgu, będzie ćwiczył wczesne wstawanie, aż stanie się ono nawykiem. Będzie myślał pozytywnie, bo to dodaje mu energii i przyciąga pozytywnych ludzi. Będzie wspierał innych, bo nauczył się, że sam czasem potrzebuje pomocy. 

To są nawyki. I to jest właśnie dla mnie różnica między przeciętnością a życiem pełnym pasji. 

Możesz je zmieniać (pewnie nie wszystkie, bo nie starczy Ci czasu, ale te kluczowe – owszem). A wtedy jeden neuron poprzez swoje aksony wypuści inne neurotransmitery do dendrytów innego neuronu, ten z kolei przekaże inną informację do kolejnej części drogi nerwowej, a na jej końcu pojawi się odruch inny niż dotychczas. I ten odruch może być na wagę złota. 

Żeby jednak nie komplikować tej historii, napiszę to wprost: nasz mózg to około 2% wagi ciała, ale to właśnie tam wszystko się zaczyna. I bez żadnego „sekciarstwa” – to, co masz w umyśle, decyduje o Twojej przyszłości. 

Bo też będziesz poszukiwał w życiu tego, na czym najczęściej się skupiasz. Tak jak ja poszukiwałem modelu życia, w którym 25 urlopów rocznie nie oznacza ani bankructwa, ani niepokoju. 

Jeśli chcesz, to krok po kroku Cię tego nauczę. Kto wie – może dzięki temu uda Ci się uświadomić stare nawyki, by odczuć motywację do stworzenia nowych. 

Pamiętaj, proszę: dobre nawyki to po prostu… dobre życie! 

Trzymam kciuki za Twój rozwój i zapraszam Cię do wielkiej przygody. 

Jeśli chcesz być szczęśliwy, to… bądź! 

Jakub B. Bączek 

Autor wielu książek z rozwoju osobistego, m.in. 25 miniemerytur. Nawyki trzydziestoparoletniego rentiera

 



środa, 10 września 2025

Jak radzić sobie z krytyką innych? Praktyczny przewodnik


Krytyka towarzyszy nam na każdym kroku – w pracy, w domu, a dziś coraz częściej także w mediach społecznościowych. Może motywować, ale też ranić, zwłaszcza gdy przyjmuje formę hejtu. Jak zatem radzić sobie z negatywnymi opiniami i zachować wewnętrzną równowagę? Poniżej znajdziesz zestaw sprawdzonych strategii opartych na neuronauce, psychologii i praktyce budowania odporności psychicznej. 


Jak radzić sobie z krytyką innych? Ilustracja: AI, Redakcja. 

1. Zrozum, czym jest krytyka

Nie każda krytyka ma to samo znaczenie:

  • konstruktywna – może być pomocna, bo wskazuje, co poprawić,

  • subiektywna ocena – często mówi więcej o krytykującym niż o Tobie,

  • hejt – jest przejawem frustracji i nie ma nic wspólnego z Twoją wartością

 Świadomość tych różnic pozwala zachować dystans i nie brać wszystkiego do siebie. 

 

2. Zadbaj o poczucie własnej wartości

Silne poczucie własnej wartości to tarcza chroniąca przed krytyką. 

Buduj je poprzez:

  • codzienne docenianie własnych osiągnięć,

  • praktykę asertywności (umiejętność mówienia „nie” bez poczucia winy),

  • świadome definiowanie swoich granic.

Im bardziej znasz siebie, tym trudniej podważyć Twoją pewność. 

 

3. Trenuj odporność psychiczną

Odporność psychiczna jest jak mięśnie – rośnie dzięki regularnym ćwiczeniom.  

Pomocne są:

  • kontrola emocji – nie reaguj od razu, daj sobie chwilę na oddech,

  • wyciąganie wniosków z porażek – zamiast rozpaczać, pytaj: „Czego mogę się nauczyć?”,

  • przesuwanie gratyfikacji w czasie – nie każda aprobata musi nadejść natychmiast.

Odporność psychiczna nie oznacza braku emocji, lecz zdolność panowania nad nimi. 

 

4. Oddzielaj fakty od interpretacji

Nasz mózg często tworzy „zniekształcone lustra” – wyolbrzymia krytykę i odtwarza ją w nieskończoność. Zatrzymaj ten mechanizm, zadając sobie pytania: 

  • Czy ta opinia jest zgodna z faktami?

  • Czy osoba krytykująca ma pełny obraz sytuacji?

  • Czy mogę coś poprawić, czy to tylko subiektywne zdanie?

 

5. Ćwicz „pauzy” i autorefleksję

Nie musisz odpowiadać natychmiast. Pauza pozwala przetworzyć emocje i wybrać reakcję, która Ci służy. To może być: 

  • świadome milczenie,

  • spokojna odpowiedź,

  • odpuszczenie i brak reakcji.

Autorefleksja sprawia, że krytyka staje się mniej zagrożeniem, a bardziej informacją zwrotną. 

 

6. Praktykuj mindfulness i aktywność fizyczną

Badania pokazują, że ruch i uważność wzmacniają poczucie własnej wartości oraz obniżają wrażliwość na negatywne bodźce. 

Proste praktyki:

  • 10 minut medytacji dziennie,

  • regularne spacery lub ćwiczenia,

  • zapisywanie trzech pozytywów z każdego dnia.

 

7. Ustal własne kryteria sukcesu

Często cierpimy z powodu krytyki, bo szukamy aprobaty na zewnątrz. Tymczasem to Twoje wartości i cele powinny być miarą postępów. 

Kiedy wiesz, dokąd zmierzasz, cudze opinie tracą moc. 

 

Podsumowanie

Krytyka sama w sobie nie jest wrogiem. Może być drogowskazem, jeśli nauczymy się filtrować ją przez pryzmat własnych wartości i odporności psychicznej. 


Zapamiętaj trzy kroki:

  1. Oddziel fakt od interpretacji.

  2. Zadbaj o swoje poczucie wartości.

  3. Trenuj psychiczny „mięsień” odporności.

W ten sposób krytyka przestaje ranić, a zaczyna wspierać Twój rozwój. 

 

A jakie są Twoje sposoby na radzenie sobie z krytyką innych?  


-------------------

Artykuł zainspirowany następującymi książkami: 

Justyna Żejmo Mózg odporny na krytykę. Neuronaukowe i psychologiczne metody radzenia sobie z lękiem przed oceną i hejtem 

Damon Zahariades Odporność psychiczna. Poradnik, dzięki któremu stawisz czoła życiowym wyzwaniom, poradzisz sobie z negatywnymi emocjami i przezwyciężysz przeciwności, zachowując przy tym odwagę i pewność siebie 

 

 

Psychorada